Refleksja
Każdy z nas, choć w różnym stopniu, doświadczył, co znaczy brak wody i co znaczy ugasić pragnienie. A cóż dopiero powiedzieć o ludziach, którzy w zarówno w przeszłości, jak i dziś w wielu regionach świata, umierają z pragnienia, bo brakuje im wody?
Pragnienie i woda, która je zaspokaja: dwie rzeczywistości, tak dobrze nam znane z życia codziennego, są w centrum ewangelicznej rozmowy Jezusa z Samarytanką przy Studni Jakuba niedaleko Sychem. Kobieta z Samarii wiedziała o wrogości w relacjach pomiędzy Samarytanami a Żydami. Dlatego zdziwiła się, że Jezus, będąc Żydem, prosi ją, by dała Mu się napić. Z rozmowy dowiadujemy się, że miała pięciu mężów, a ten, z którym przebywała aktualnie, nie był jej mężem. Można więc mówić o życiu skomplikowanym, pełnym trudnych sytuacji i rozstań, choć nie znamy jego szczegółów. Ale Samarytanka była też kobietą religijnie poszukującą, dostrzegającą różnice między wiarą żydowską i samarytańską. Wiedziała, że kiedyś przyjdzie Mesjasz, który objawi wszystko, co do tej pory pozostawało tajemnicą.
W rozmowie Jezusa z Samarytanką woda jest jednak dla Zbawiciela jedynie obrazem do ukazania wartości głębszych, duchowych, nieprzemijających i ważnych dla wszystkich, żyjących w jakimkolwiek czasie i miejscu; Samarytanka pozostaje natomiast przy dosłownym znaczeniu wody. Rozmowa zatem toczy się na dwóch poziomach. Jezus prośbą: „Daj Mi pić!” rozpoczyna niezwykły dialog i ukazuje nam, że Bóg jako pierwszy wykazuje inicjatywę w kontakcie z człowiekiem. To On wciąż zaprasza do nawiązania bliższej relacji nawet osoby już zaawansowane w życiu duchowym. Wobec Boga zawsze pozostajemy słabi i potrzebujący Jego wody żywej, to jest ożywiającej łaski Ducha Świętego.
Samarytanka, choć powoli, jednak odkrywa niezwykłość spotkanego Człowieka: nie prosi Go o jakieś szczególne dary, choć z pewnością nie brakowało jej różnych kłopotów i zmartwień. Jej jedyną prośbę stanowią słowa: „Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać”. Chciała się po prostu uwolnić od fizycznego trudu związanego z czerpaniem i noszeniem wody.
Natchniony autor w refrenie dzisiejszego Psalmu zachęca nas: „Kiedy Bóg mówi, nie gardź Jego słowem”. Otwórzmy się na ten szczególny głos i podejmijmy dialog, który pomoże nam dostrzec i zrozumieć, co jest rzeczywiście ważne na naszej tegorocznej drodze wielkopostnej, a co jedynie takim się wydaje. I Pamiętajmy, że pragnienie wody żywej, łaski, przyjaźni z Jezusem powinno być pragnieniem każdego chrześcijanina.
ks. Leszek Smoliński
Na wesoło
Mąż dzwoni do żony, która bardzo się spóźnia do domu:
- Kochanie, gdzie jesteś tak długo?
- Stoję w korku.
- A długi ten korek.
- Nie wiem, pierwsza stoję.
Patron tygodnia – 13 marca
św. Krystyna
Krystyna urodziła się w Persji. Kiedy pogański król perski, Chozroes I, rozpoczął krwawe prześladowanie, św. Krystyna miała należeć do pierwszych osób, które padły jego ofiarą. Jej męczeńska śmierć miała nastąpić 13 marca 559 roku. Z dekretem prześladowczym Chozroesa łączył się pogrom, jaki poganie urządzili ludności chrześcijańskiej w Persji. Św. Krystyna musiała należeć do znakomitszych wśród nich, skoro tak prędko padła ofiarą prześladowania. Perskie imię Świętej miało brzmieć Jazdin. Święta ma nadto jeszcze imiona: Sira i Sirin.
W ikonografii św. Krystyna przedstawiana jest w szacie matrony z palmą męczeńską w ręku.
Opowiadanie
Biedny starzec
Żył sobie kiedyś pewien starzec, który nigdy nie był młody. I dlatego nie nauczył się jak żyć. A nie umiejąc żyć nie wiedział też jak umrzeć.
Nie znał ani nadziei, ani niepokoju; nie wiedział jak płakać ani jak się śmiać.
Nie przejmował się, ani nie dziwił tym, co zdarzało się na świecie.
Spędzał dni nudząc się na progu swojego domu i patrząc w ziemię. Nie zaszczycił nawet jednym spojrzeniem nieba - tego lazurowego kryształu, który Pan Bóg także i dla niego czyścił codziennie delikatną watą chmur.
Jakiś wędrowiec czasem go o coś zapytał. Miał bowiem tyle lat, że ludziom zdawało się, że jest bardzo mądry i pragnęli uszczknąć coś z jego wiedzy.
- Co powinniśmy robić, by osiągnąć szczęście? - pytali go młodzi.
- Szczęście jest wynalazkiem głupich - odpowiadał starzec.
Przychodzili ludzie o szlachetnych duszach, którzy pragnęli stać się pożyteczni dla bliźnich.
- Co mamy czynić, by pomóc naszym braciom? - pytali go - Kto się poświęca dla ludzi, ten jest szaleńcem - odpowiadał starzec z ponurym uśmiechem.
- Jak mamy kierować nasze dzieci drogami dobra? - pytali go rodzice.
- Dzieci są jak węże - odpowiadał starzec. - Możecie się spodziewać po nich jedynie trujących ukąszeń.
Również artyści i poeci zwracali się o radę do starca, którego uważali za mędrca:
- Naucz nas jak wyrażać uczucia, które nosimy w duszy. - Lepiej abyście milczeli - mamrotał pod nosem starzec.
Powoli jego zgorzknienie i złość zaczęły się rozprzestrzeniać, najbliższe otoczenie zmieniło się w ponury zakątek, gdzie nie rosły kwiaty, ani nie śpiewały ptaki, wiał chłodny wiatr Pesymizmu (tak bowiem nazywał się ten zły starzec). Miłość, dobroć i wielkoduszność zamrożone tym śmiertelnym podmuchem więdły i wysychały.
Wszystko to nie podobało się Panu Bogu, postanowił więc w jakiś sposób temu zaradzić.
Dobry Bóg zawołał dziecko i powiedział:
- Pójdź i ucałuj tego biednego staruszka.
Dziecko objęło swymi delikatnymi, pulchnymi rączkami szyję starca i wycisnęło wilgotny, głośny pocałunek na jego pomarszczonej twarzy.
Wówczas staruszek po raz pierwszy w życiu zdumiał się. Jego podejrzliwe oczy nagle zabłysły. Jeszcze nigdy w życiu nikt go nie pocałował.
W ten sposób otworzyły mu się oczy na świat, a potem umarł uśmiechając się.
Refleksja
Żaden człowiek nie jest wolny od pokus, nawet Jezus Chrystus. W pierwszą niedzielę Wielkiego Postu, Jezus wychodzi na pustynię, gdzie zostaje kuszony przez diabła. Potrójne kuszenie Jezusa na pustyni ostrzega nas przed pokusami, a jednocześnie pokazuje, jak bardzo niebezpieczne jest uleganie złu.
Człowiek każdego wieku, czasu, nieustannie narażony jest na pokusy. Pokusa jest to zachęta do zła, która pochodzi od wewnątrz albo z zewnątrz. Św. Augustyn wyróżnia tu trzy etapy: podsunięcie pokusy, upodobanie i dozwolenie. Dochodzi do tego, gdy z pełną świadomością wybieramy zło. Istnieją pokusy natrętne, wciąż wracające, pokusy gwałtowne i ukryte. W przypadku pokusy ukrytej człowiek nie zauważa, że jest kuszony. Istnieją też pokusy zwodnicze, gdy zło jest nam podsuwane w charakterze dobra. Źródła ich należy upatrywać w istniejącej w nas pożądliwości ciała, w działaniu szatana oraz w naszych relacjach ze światem, z ludźmi.
Nasze życie wypełnione jest różnymi „atrakcjami”, z których chętnie korzystamy dla własnych przyjemności. Oferują one zadowolenie, satysfakcję i szczęście, zastępując szarą, smutną rzeczywistość. Współczesne przynęty pojawiają się zawsze w odpowiednim czasie. Subtelnie wykorzystują nasze dobre chęci i głębokie pragnienia. Dyskretnie odsuwają od Boga. Przez to zazwyczaj mamy skłonności do złego postępowania i nieuczciwości. Coraz trudniej dokonać nam właściwego wyboru. W pośpiechu popełniamy wiele błędów.
Kuszenie jest sposobem wyboru i wolności oraz decyzji ludzkiej woli. Jak to Chrystusowe na pustyni, może się przydarzyć każdemu. Musi zatem być czas na słowo przepraszam wobec Boga i człowieka. Takim znakiem i zbawczym wydarzeniem, które może odmienić oblicze naszej szarej codzienności jest Wielki Post. W tym czasie powinniśmy wybrać się razem z Jezusem na pustynię naszego serca, aby usunąć niepotrzebny chwast, jakim jest zło ukryte pomiędzy niedostrzegalnym dobrem. Oby każdemu z nas udało się wygrać ze złem, gdy będzie czaić się w naszym kierunku pod pozorem prawdy, piękna czy dobra.
Kuszenie Chrystusa, o którym pisze ewangelista Mateusz, przypomina kuszenie pierwszych ludzi, w rezultacie którego odrzucili oni wolę Boga. Jezus, nowy Adam, okazuje się jednak całkowicie posłuszny Ojcu. W swoich odpowiedziach na pokusy Jezus odwołuje się do tekstów biblijnych związanych z pobytem Izraela na pustyni. Diabeł ukazał Jezusowi łatwy sposób odegrania roli Mesjasza, przeciwny jednak Bożemu zamysłowi. Chrystus odrzucił drogę proponowaną przez szatana. To wezwanie dla każdego z nas, aby w chwilach trudnych uciekać się do Jezusa i szukać oparcia w słowie Bożym.
ks. Leszek Smoliński
Mamy kościół - jesteśmy Kościołem...
Dokładnie 16.10.1932 r., w uroczystość św. Jadwigi Śl. – 46 lat przed wyborem papieża Jana Pawła II – bp Wojciech dokonał konsekracji nowo powstałej świątyni p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Krośnicy. Dziś, również w uroczystość św. Jadwigi, patronki Śląska – i w 44. rocznicę wyboru św. Jana Pawła II – gromadzimy się wraz z biskupem Pawłem, by świętować 90. Rocznicę tamtego wydarzenia, które już na zawsze zmieniło oblicze Krośnicy. Napełnia nas wdzięczna radość i duma, napełnia nas nadzieja i poczucie bezpieczeństwa – znak świątyni jest bowiem znakiem obecnego wśród nas Boga. Jest z nami Bóg, który nas bezgranicznie i nieodwołalnie kocha i któremu bardzo zależy na nas.
Świątynia jest znakiem i miejscem, które gromadzi wspólnotę Kościoła. Świątynia jest znakiem, że nie tylko mamy kościół, ale przede wszystkim jesteśmy Kościołem – uczniami Jezusa Chrystusa, powołanymi i posłanymi, by budować Jego Królestwo na tym świecie, poczynając od Krośnicy i Boryczy, poczynając od naszych rodzin i innych miejsc życia.
Dlatego obok tej wdzięczności, radości i dumy napełnia nas również poczucie odpowiedzialności za dziedzictwo, które otrzymaliśmy, a które my mamy obowiązek przekazać następnym pokoleniom. To wielka odpowiedzialność i zadanie. Czy jemu sprostamy?
Od 20.10.2021 r. trwa budowa Parafialnego Domu Spotkań i Formacji w Krośnicy. Jesteśmy wdzięczni Bogu i ludziom za każdą pomoc materialną i duchową w realizacji tego dzieła. Wszystkich ofiarodawców i dobroczyńców otaczamy swoją nieustanną modlitwą. Planujemy także uwiecznić ich w postaci pamiątkowych cegiełek, które zostaną umieszczone na zewnętrznej ścianie budynku. Póki co jednak wciąż prosimy o każdy dar i pomoc tak materialną, jak i modlitewną. W przedsionku kościoła przy makiecie naszego parafialnego Domu można złożyć ofiarę do przygotowanej skarbonki jednocześnie zabierając pamiątkową „wizytówkę”. Ofiarę można także składać bezpośrednio na konto nr: 63 8907 1089 2002 1000 1323 0002. Lub dla euro: 36 8907 1089 2002 1000 1323 0003.
Serdeczne BÓG ZAPŁAĆ!
MODLITWA SYNODALNA
W Kościele rozpoczął się (10.10.2021) Synod o synodalności. Sygnalizując na razie to ważne wydarzenie zachęcam wszystkich do modlitwy w tej intencji słowami św. Izydora:
Stajemy przed Tobą, Duchu Święty, zgromadzeni w Imię Twoje. Z Tobą jedynie, który nas prowadzisz; zamieszkaj w naszych sercach, naucz nas drogi, którą mamy iść i jak mamy nią podążać. Jesteśmy słabi i grzeszni, nie dozwól, abyśmy wprowadzali nieład. Nie pozwól, by niewiedza sprowadziła nas na niewłaściwą drogę, albo stronniczość wpływała na nasze działania. Niech w Tobie odnajdziemy naszą jedność, abyśmy mogli razem podążać do życia wiecznego, i abyśmy nie zbaczali z drogi prawdy i tego, co jest słuszne. O to wszystko prosimy Ciebie, który działasz w każdym miejscu i czasie, w komunii Ojca i Syna, na wieki wieków. Amen.
Opowiadanie
Wizyta
Codziennie w południe pewien młody człowiek zjawiał się przy drzwiach kościoła i po kilku minutach odchodził. Nosił kraciastą koszulę i podarte dżinsy, tak jak wszyscy chłopcy w jego wieku. Miał w ręku papierową torebkę z bułkami na obiad. Proboszcz, trochę nieufny zapytał go kiedyś, po co tu przychodzi. Wiadomo, że w obecnych czasach istnieją ludzie, którzy okradają również kościoły.
- Przychodzę pomodlić się - odpowiedział chłopak.
- Pomodlić się... Jak możesz modlić się tak szybko? – powątpiewał kapłan.
- Och... codziennie zjawiam się w tym kościele w południe i mówię tylko:
"Jezu, przyszedł Jerzy", potem odchodzę. To maleńka modlitwa, ale jestem pewien, że On słucha – odpowiedział chłopak.
W kilka dni później, w wyniku wypadku przy pracy, chłopak został przewieziony do szpitala z bardzo bolesnymi złamaniami. Umieszczono go w pokoju razem z innymi chorymi. Jego przybycie zmieniło oddział. Po kilku dniach, jego pokój stał się miejscem spotkań pacjentów z tego samego korytarza. Młodzi i starzy spotykali się przy jego łóżku, a on miał uśmiech i słowo otuchy dla każdego.
Przyszedł odwiedzić go również proboszcz i w towarzystwie pielęgniarki stanął przy łóżku chłopaka.
-Powiedziano mi, że jesteś cały pokiereszowany, ale że pomimo to wszystkim dodajesz otuchy. Jak to robisz? – zapytał kapłan.
-To dzięki Komuś, Kto przychodzi odwiedzić mnie w południe – odpowiedział Jerzy.
Pielęgniarka przerwała mu: Tu nikt nie przychodzi w południe...
Odparł szybko: O, tak! Przychodzi tu codziennie i stając w drzwiach mówi: "Jerzy, to Ja, Jezus"- i odchodzi.
Opowiadanie
Milczenie
- Dość! Mam ich naprawdę dość!
Wszyscy w niebie wstrzymali oddech. Nikt nie widział nigdy dotąd tak zagniewanego Jezusa. To właśnie On grzmiącym głosem okazał swój boski gniew.
- Przez trzydzieści trzy lata przebywałem wśród ludzi, mówiłem im wielokrotnie, że czyny są tysiąc razy ważniejsze od słów. Dlatego zostałem ukrzyżowany. Tłumaczyłem na wszystkie sposoby, że to nie po słowach i pustych ceremoniach będą oceniali moich uczniów, ale po tym, w jaki sposób będą okazywać miłość. Prawie nikt tego nie zrozumiał! Głoszą kazania, śpiewają wzruszające hymny, uczestniczą w przejmujących nabożeństwach, a tak mało czynią!
- Co zamierzasz zrobić, Jezu? – spytał nieśmiało jakiś anioł.
- Odbiorę im mowę… Jak to się stało z Zachariaszem, ojcem Jana Chrzciciela!
Tak zdecydował Jezus i odebrał wszystkim chrześcijanom zdolność mówienia. Nagle w całym świecie wśród wszystkich wierzących w Chrystusa zapanowało wielkie milczenie.
W pierwszym momencie ludzie zdumieli się. Wielu pobiegło do aptek, by kupić syrop i pastylki na ból gardła. Popyt na zioła i miód też był ogromny. Potem zaczęto się martwić, aż w końcu ludzi ogarnęło przerażenie. Jak mogli modlić się bez słów? Jak mogli powiedzieć Jezusowi i bliźnim, że ich kochają? Wielcy teolodzy nie mogli nawet wypowiedzieć słowa „transsubstancjacja” (czyli „przeistoczenie”), a kaznodzieje bez wzniosłych określeń i głębokich pojęć czuli się bezrobotni. Zwykli ludzie nie potrafili się kłócić. Co gorsza, nie wiedzieli, jak wyrazić solidarność, pociechę, współczucie i jedność. W wyniku przemyśleń doszli do prostego wniosku: „To, czego nie możemy wypowiedzieć słowami, możemy przekazać za pomocą czynów”.
Wielu tak właśnie sądziło. Wybitni mistrzowie słowa stali się spontaniczni i szczerzy, nauczyli się wyrażać siebie, posługując się spojrzeniem, uśmiechem, czułością, gestami dobroci. Na wydziałach teologicznych uniwersytetów otwarto stołówki i schroniska dla biednych i bezdomnych. Również nauka katechizmu stała się radosna, przeplatana zabawą. Wielu czuło się zawstydzonych, wspominając, jak łatwo kłamało się za pomocą słów. W niektórych gazetach ukazały się artykułu zatytułowane „Patrzcie, jak oni się miłują!”.
Coraz więcej ludzi uznawało taki sposób wyrażania wiary za bardzo interesujący. Przyciągała ich atmosfera przyjaźni, pokoju, prawdziwej gościnności, jaką oddychało się wśród uczniów Jezusa. Gdy po pewnym czasie Jezus zwrócił im możliwość posługiwania się słowami, byli niemal zasmuceni. W czasie wielkiego milczenia doświadczyli, ile czułości jest w wierze chrześcijańskiej.
Opowiadanie
Łza pustyni
W Marrakeszu pewien misjonarz zauważył leżącego człowieka, który głaskał ręką piasek, a ucho przykładał do ziemi. Misjonarz zainteresowany tym dziwnym zachowaniem, zapytał:
- Co pan robi?
- Towarzyszę pustyni i łączę się z nią w jej samotności i płaczu
- Nie wiedziałem, że pustynia płacze.
- Płacze każdego dnia. Ma wielkie pragnienie – chciałaby być pożyteczna dla człowieka i zamieniać się w ogromny ogród, w którym byłoby uprawiane zboże, rosłyby kwiaty oraz pasałyby się owce.
- Mam do pana prośbę. Proszę powiedzieć pustyni, że rolę, która została jej powierzona, wypełnia bardzo dobrze. Jej otwarta przestrzeń pozwala mi zrozumieć, jak mali jesteśmy przed Bogiem. Kiedy patrzę na jej piasek, wyobrażam sobie miliony ludzi, którzy zostali stworzeni jako równi sobie, i myślę, że nie zawsze świat traktuje ich w sposób jednakowy. Wzniesienia pustynne pomagają mi medytować. Kiedy widzę wschodzące na horyzoncie słońce, moja dusza wypełnia się radością, a ja czuję się bliżej Boga.
Następnego ranka misjonarz ponownie spotkał mężczyznę w tym samym miejscu i w tej samej pozycji.
- Czy przekazał pan pustyni wszystko to, co wczoraj jej przekazałem?
Człowiek przytaknął głową.
- I nadal płacze?
- Tak. Teraz płacze, ponieważ tysiące lat żyła w przekonaniu, że jest całkowicie bezużyteczna, i cały ten czas zmarnowała na przeklinaniu Boga i swojego losu.
- Niech więc pan jej powie, że również człowiek często sądzi, że jest bezużyteczny. Rzadko odkrywa sens swojego przeznaczenia i myśli, że Bóg był wobec niego niesprawiedliwy.
- Nie wiem, czy pustynię przekonają te argumenty – powiedział człowiek
- Doszliśmy do chwili, aby zrobić to, co czynię wtedy, kiedy mam wrażenie, że ludzie stracili już nadzieję. Pomódlmy się.
Uklękli i obaj się pomodlili.
Następnego dnia, kiedy misjonarz odbywał poranny spacer, w miejscu, w którym wcześniej spotykał owego człowieka wytrysnęło źródło. W kolejnych miesiącach stawało się coraz większe i mieszkańcy okolicy wybudowali wokół niego studnię.
Beduini nazwali tę studnię Łzą Pustyni. Mówią, że wszyscy, którzy piją z niej wodę, potrafią zamienić swoje cierpienie w powód do radości.
Plan
Podczas Wniebowstąpienia Jezus rzucił okiem w kierunku ziemi znikającej w ciemności. Tylko nieliczne, maleńkie światła błyszczały nieśmiało w mieście Jeruzalem. Archanioł Gabriel, który przybył na powitanie Jezusa, zapytał:
- Panie, co to za światełka?
- To moi uczniowie, zgromadzeni na modlitwie wokół mojej Matki. Mam plan, że jak tylko wstąpię do nieba, wyślę im mojego Ducha Świętego, aby te drżące płomyczki stały się nieugaszonym ogniem, powoli rozpalającym miłość wśród wszystkich narodów ziemi!
Archanioł Gabriel ośmielił się ponownie zapytać:
- A co zrobisz, Panie, jeśli ten plan się nie powiedzie?
Po chwili ciszy Pan odpowiedział mu łagodnie:
- Ale Ja nie mam innego planu...
Jesteś małą lampeczką, drżącą pośród niezmierzonego mroku. Ale stanowisz część Bożego planu. I jesteś niezastąpiony. Ponieważ nie ma innego planu.
Ideały
Pewien mistrz uczył, że nie można żyć bez ideałów, celu, marzeń. Aby wytłumaczyć nieustraszonemu młodzieńcowi niezbędność ideałów, wskazał mu błękitną linię horyzontu.
- Tam masz dojść, to twój cel!
Młodzieniec szedł szybkim krokiem. Dotarł do pierwszych wzgórz, ale błękitna linia przesunęła się na górski łańcuch. Młodzieniec ruszył w dalszą drogę, ale błękitna linia była już za górami, na końcu rozległej niziny. Rozczarowany wrócił do mistrza.
- Gdy robię dziesięć kroków, horyzont także przesuwa się do dziesięć kroków. Jak długo bym nie szedł, nigdy do niego nie dojdę!
- Tak, tak właśnie jest!
- Po co zatem ideały?
- Właśnie po to, aby cały czas iść.
Kiedy rzeka przestaje płynąć, staje się bagnem. Podobnie dzieje się z człowiekiem.
Drwale
Dwóch drwali pracowało w tym samym lesie przy wyrębie drzew. Pnie drzew były ogromne, wytrzymałe i mocne. Obaj używali swych siekier z taką samą wprawą, ale każdy z nich używał innej techniki. Pierwszy uderzał w drzewo z niesłychaną wytrwałością, raz za razem, nie zatrzymując się, chyba że tylko na kilka sekund, by złapać oddech.
Drugi co godzinę robił przerwę w pracy.
O zmierzchu pierwszy był w połowie dzieła. Napocił się porządnie i nie dałby rady pracować nawet pięciu minut dłużej.
Drugi, choć to niewiarygodne, kończył ścinanie swego drzewa. Rozpoczęli razem i obydwa drzewa były dokładnie takie same.
Pierwszy nie wierzył własnym oczom.
- Nic z tego nie rozumiem! Co godzinę odpoczywałeś. Jak to możliwe, że skończyłeś tak szybko?
Tamten odparł z uśmiechem:
- Widziałeś, że co godzinę robiłem sobie odpoczynek. Nie zauważyłeś jednak, że wolny czas wykorzystywałem, aby podostrzyć siekierę.
Twój duch jest jak siekiera. Nie pozwalaj mu zardzewieć. Ostrz go trochę każdego dnia.
1. Zatrzymaj się na dziesięć minut, aby posłuchać muzyki.
2. Gdy tylko możesz, spaceruj.
3. Uściśnij każdego dnia drogie Ci osoby i powiedz każdej z nich: „Kocham cię”.